Historia Zamku w Łapalicach sięga lat 80. kiedy to Piotr Kazimierczak, gdański rzeźbiarz i producent mebli postanowił zrealizować swoje młodzieńcze marzenie. Monstrualny budynek powstawał według jego autorskiego projektu, pełnego dość bezpośredniej symboliki: 12 wież jak dwunastu apostołów, 52 komnaty jak 52 tygodnie w roku, 365 okien jak 365 dni. Wszystko na niemal 6 tys. m kw. Niestety twierdza nie została ukończona, a wokół budowli powstaje coraz więcej plotek, które przyciągają turystów z całej Europy.
Zamek w Łapalicach — historia niedokończonej budowli
Łapalice to kaszubska wieś leżąca około 40 km od Gdańska, w której mieszka w niespełna 800 mieszkańców. Każdego roku ściagają tu turyści z całej Europy, a wszystko za sprawą wzmianki o niedokończonej twierdzy, która pojawia się w międzynarodowych przewodnikach.
Zamek w Łapalicach to o obiekt marzeń Piotra Kazimierczaka, gdańskiego rzeźbiarza, snycerza i producenta mebli.
Ten zamek nie powstał z kapelusza. Myślałem o nim od wczesnej młodości. To ma być dzieło mojego życia, a nie jakaś tam budowa hotelu w dwa lata. Ja nie jestem szaleńcem – mówił w rozmowie z Kurierem Kartuskim Piotr Kazimierczak.
Budowa tego obiektu rozpoczęła się w latach 80., ale po pewnym czasie, z powodu trudności natury administracyjnej, wstrzymano tę inwestycję. Okazało się bowiem, że pozwolenie na budowę wydano dla budynku mieszkalnego z pracownią rzeźbiarską, a nie dla zamku o powierzchni niemal 6 tys. metrów kwadratowych, pełnego dość bezpośredniej symboliki. Podobnie jak w przypadku zamku Krzyżtopór w Ujeździe, budynek posiada 12 wież jak dwunastu apostołów (każda nosząca imię jednego z nich), 52 komnaty jak 52 tygodnie w roku oraz 365 okien jak 365 dni. Oprócz niego na malowniczym terenie powstać miały również wykopy pod sztuczne jezioro i odkryty basen.
Problemem okazały się także finanse. Piotr Kazimierczak rozpoczął budowę zamku w latach 70. na kontraktach w RFN i NRD, gdzie zajmował się konserwacją wyposażenia kościołów i zaopatrywał budowle sakralne w zdobione, drewniane meble. By sfinansować budowę swojego wymarzonego projektu, pod koniec lat 80. założył firmę meblarską. Jego hale produkcyjne do dziś stoją w gdańskim Świętym Wojciechu. Prace w zakładzie nigdy nie ruszyły jednak pełną parą.
Kiedy wybudowałem nowe hale produkcyjne i sprowadziłem nowoczesne linie technologiczne, odmówiono mi dostawy energii. „Chyba że wybuduje pan sobie własną trafostację, to wówczas energia będzie”, usłyszałem. I tu się zaczęły schody. Wprawdzie dostałem kredyt na taką inwestycję, ale nie miałem na swoim terenie na nią miejsca, więc zaryzykowałem i zbudowałem trafostację na gruncie państwowym. Niestety szybko znaleźli się donosiciele i podnieśli larum w nadzorze budowlanym oraz w banku. Ponieważ jeszcze nie miałem pozwolenia na tę budowę, kredytodawca przysłał mi nakaz zwrotu pieniędzy, które już zainwestowałem. W takiej sytuacji nie mogłem ruszyć z produkcją mebli na dużą skalę i lukratywne kontrakty przepadły – opowiadał Piotr Kaźmierczak we wspomnianym już wywiadzie dla Kuriera Kartuskiego.
W 2000 roku gdański rzeźbiarz postanowił jeszcze raz postawić firmę na nogi – w Świętym Wojciechu uruchomiono produkcja mebli. Niestety zaledwie rok później, po gwałtownych opadach deszczu, wylał pobliski kanał Raduni, a woda przykrywajac rozległy obszar południowo-wschodniego Gdańska, nie ominęła również zakładów Kazimierczaka, który nie był ubezpieczony na taką okoliczność. Jego marzenia o dokończeniu budowy zamku zginęły pod wodą.
Co się dzieje z zamkiem w Łapalicach?
W 2002 roku Piotr Kaźmierczak złożył nową dokumentację, niestety okazała się ona niepełna. Wydano decyzję o rozbiórce zamku, od której inwestor się odwołał. Po licznych perturbacjach złożona została kolejna dokumentacja, która w 2013 roku ponownie została odrzucona. Wprawdzie od tej decyzji Każmierczak może znowu się odwołać, ale do dziś tego nie zrobił. Status zamku jest więc w zawieszeniu, budowla popada w ruinę i teraz grozi zawaleniem. Rozbiórka jednak nikomu się nie opłaca.
W czerwcu 2020 roku rada gminy Kartuzy podjęła decyzję o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego na części Łapalic, na której znajduje się zamek. Dzięki temu inwestor mógłby wznowić i dokończyć budowę obiektu, aby służył jako hotel (ostatecznie sam właściciel zadeklarował, że właśnie na taki cel przeznaczy budynek). Zmiana wiąże się jednak z wieloma czasochłonnymi procedurami i nie wiadomo, kiedy wszystkie formalności zostaną dopełnione.
Zamek wciąż jednak budzi duże zainteresowanie. Jego zwiedzanie nie jest jednak możliwe, a na murowanej bramie wita odwiedzających tabliczka z napisem „Teren budowy, wstęp surowo wzbroniony”. Ostatni budowlaniec był jednak tutaj widziany ponad 20 lat temu.
Mimo tego, w obrębie budowli cały czas coś się dzieje. Pary ślubne organizują tu sesje fotograficzne, a miłośnicy paintballa – nocne rozgrywki wśród niedokończonych murów. Każdej wiosny lokalna społeczność sprząta śmieci pozostawione przez odwiedzających w pobliskim lesie, a o porządek dba sam Piotr Kaźmierczak, który wciąż snuje wizję bogato zdobionych, autorskich wnętrz.
Ile kosztuje Zamek w Łapalicach?
W 2015 roku fani Harry’ego Pottera zrzeszeni w polsko-duńskiej grupie organizującej larpy (gry fabularne, których uczestnicy odgrywają rolę postaci z fikcyjnych uniwersów) wpadli na pomysł, aby zamek w Łapalicach zamienić w polski Hogwart. Napędzeni sukcesem podobnych wydarzeń organizowanych w dolnośląskim zamku Czocha zorganizowali w sieci zbiórkę pieniędzy, której celem było uzbieranie miliona złotych i odkupienie zamku w Łapalicach. Celu nie udało się jednak osiągnąć.
Czy można wejść na zamek w Łapalicach?
Zamek w Łapalicach to teren budowy. Wchodząc na jego teren, należy pamiętać, że robimy to własną odpowiedzialność. Przypomina o tym tabliczka znajdująca się przy zamkowej bramie „Teren prywatny wstęp wzbroniony”. Jednak nikt nie bierze sobie tego faktu do serca.
Na własną odpowiedzialność wchodzimy także do zamkowych wież i pomieszczeń, ponieważ wieże, schody oraz inne niebezpieczne miejsca nie są zabezpieczone barierkami i niejednokrotnie już dochodziło tutaj do wypadków. Ponadto zamek stoi na podmokłym terenie i podobno powoli zaczyna się zapadać. Nie wiadomo, czy jest to realne zagrożenie, czy kolejna, zamkowa legenda. Nie mniej, radzimy nie ryzykować.